Test głośników Bose Companion 20

Marki Bose nie trzema przedstawiać nikomu, kto chodź trochę interesuje się sprzętem audio. Amerykański producent istnieje na rynku od 1964 roku i przez ponad 50 lat swojego istnienia wyrobił opinię producenta sprzętu klasy "premium", który przeciera szlaki nowymi technologiami i wabi wysoką jakością wykonania oraz ciekawym wyglądem. Bose ciężko jednak nazwać marką dla ludzi szukających maksymalnych możliwości za rozsądne pieniądze. Ich produkty od zawsze były mocno przecenione w stosunku do ich realnych możliwości. Czy tak jest nadal? Sprawdzimy na przykładzie głośników biurkowych Bose Companion 20




Bose Companion 20 to typowe głośniki biurkowe mające za zadanie odtwarzać dla nas nasze multimedia zazwyczaj zgromadzone na komputerze tudzież "w internetach". Co nie jest już tak typowe to ich cena, oscylująca w granicach 1000zł. Za tę cenę możemy nabyć naprawdę niezłej jakości monitory studyjne gwarantujące rewelacyjny stosunek możliwości do ceny. Czy Bose Companion 20 jest wstanie konkurować na polu możliwości dźwiękowych z podobnie wycenionymi monitorami? Czy produkt Bose ma jakieś inne argumenty mogące uzasadnić jego wysoką cenę?? Sprawdźmy...





Zacznijmy od wyglądu i wykonania. Companion 20 to niewielkie, eleganckie, smukłe głośniki, które świetnie prezentują się na biurku obok laptopa klasy premium. Każda z kolumn ma ok 22cm wysokości, 9cm szerokości i 11cm głębokości, a więc zajmuje naprawdę niewiele miejsca na biurku, co się chwali. Same kolumny są nachylone do tyłu, aby zapewnić lepszą projekcję dźwięku w kierunku uszu słuchacza, niestety jak się okaże nachylenie to jest zbyt małe. Frot głośników to aluminiowy grill, natomiast reszta wykonana jest z plastiku. Kontrolę nad włączaniem zasilania oraz głośnością umożliwia bardzo poręczny i świetnie wykonany "Control Pod", czyli okrągłego, przewodowego pilota. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, a sam pilot jest wykonany bardzo solidnie. Jego podstawa jest wykonana z ciężkiego metalu podklejonego gumą dla stabilizacji na powierzchni biurka. Obrotowe koło regulacji głośności z kolei jest pokryte matową gumą i porusza się bardzo gładko z przyjemnym oporem. Metalowe "wieko" pilota to panel dotykowy służący do włączania głośników, a dwa gniazda na podstawie pilota to wyjście słuchawkowe i dodatkowe wejście analogowe 3.5mm. Pilot jest niestety przewodowy co nieco ogranicza jego funkcjonalność, ale ogólnie ocena tego rozwiązania pozostaje bardzo wysoka.



Bose Companion 20 swym wyglądem i wykonaniem spełniają wymagania stawiane produktom tej klasy cenowej.

Pozostałe gniazda wejściowe do podłączenia zasilania i wejście audio znajdują się na tylnej ścanie prawej kolumny. W prawej kolumnie znajduje się również wzmacniacz zasilając oba kanały. Bose niestety nie udostępnia specyfikacji wzmacniacza. W każdej kolumnie znajduje się jeden przetwornik szerokopasmowy schowany nisko za aluminiowym frontem w rejonie loga Bose. Takie umiejscowienie  głośnika ma spory wpływ na dźwięk, ale o tym później. Niestety Bose nie przewidziało możliwości bezprzewodowej transmisji dźwięku, próżno tu szukać Bluetooth, co musi dziwić patrząc prze pryzmat ceny tych głośników.





Dźwięk

Po podłączeniu i uruchomieniu głośników pierwsze wrażenie jest niezłe. Mimo niewielkich rozmiarów, Companion 20, zaskakuje dużym dźwiękiem i mocnym basem. Niestety to pierwsze wrażenie wydaje się być celem inżynierów z Bose. Pierwsze wrażenie mające nas przekonać, że te głośniki są świetne. Niestety dłuższe obcowanie z nimi weryfikuje tę opinię. Zacznijmy od basu, którego jest po prostu za dużo. Inżynierowie za pomocą portu bass reflex oraz zapewne odpowiedniej equalizacji, podbili wyższy bas o kilka decybeli, na tyle by zamaskować braki w niższym basie. Efekt na krótkę metę jak najbardziej pożądany, z czasem zaczyna uprzykrzać nam życie swoim monotonnym charakterem i słabym "timingiem" . Każda stopa w utworach rockowych jest podobna do siebie, dźwięk gitary basowej mocno podbity. Ze względu na niewielką powierzchnię membrany i mocne obciążenie portu bass reflex, muzyka słuchana na Bose ma słabą dynamikę szczególnie na wyższych poziomach głośności.
Dziwny jest również sposób w jaki Bose Companion 20 prezentuje średnicę. Wyższa średnica jest podbita względem niższej średnicy co powoduje wrażenie dużej klarowności dźwięku. Ponownie jednak przy dłuższym odsłuchu zauważmy, że niższa średnica jest schowana i niewyraźna. Wyższa średnica również nie zachwyca ilością szczegółów, jest podkolorowana przez rezonanse, ale dzięki podbiciu poziomu jest całkiem wyraźna i szczegóły są łatwiejsze do wychwycenia. Takie zestrojenie pozwoliło bose osiągnąć kolejny efekt przyciągający słuchacza przy pierwszym odsłuchu, czyli dużą scenę dźwiękową. Scena nie jest bardzo precyzyjna, obrazy instrumentów i wokali są delikatnie rozmazane brakuje jej też głębi, ale rozmiarem faktycznie potrafi zaskoczyć.
Wysokie tony także pozostawiają wiele do życzenia, brakuje im rozciągnięcia w najwyższe rejestry, a ilość detali jest niewielka. Szczególnie rzuca się to w uszy słuchając pogłosów, czy to talerzy perkusji czy też pogłosów pokoju nagraniowego, które są mocno ograniczone.
Przy wyższych poziomach głośności pojawiają się zniekształcenia, szczególnie w średnicy, która staje się mocno "pudełkowata' i twarda. Bas również szybko osiąga swój limit po przekroczeniu którego zaczyna buczeć.




Muszę w tym momencie poruszyć kwestię umieszczenia membran blisko powierzchni biurka. Takie umiejscowienie powoduję, że scena dźwiękowa jest dużo niżej niż w normalnych głośnikach i ma się wrażenie patrzenia na nią z góry co wymaga przyzwyczajenia. Drugim efektem jest duża ilość dzięków , które docierają do naszych uszu odbita od powierzchni biurka. Takie odbicie powoduje opóźnienie w stosunku do dzięków które dotarły do naszych uszu bezpośrednio bez odbicia. gdy nałożymy dwa takie same dzięki z delikatnym przesunięciem w czasie, otrzymamy bardzo nierównomierną charakterystykę przenoszenia z dołkami i górkami, co szczególnie odbija się na średnicy, nadając jej rozmazany nierównomierny charakter. Rozwiązaniem tego problemu może być umieszczenie głośników wyżej. tak by zbliżyć wysokość membran do wysokości naszych uszu. Nie jest to jednak optymalne rozwiązanie.

Mój dotychczasowy opis na pewno nie stawia produktu Bose w najlepszym świetle, ale nie są to całkiem fatalne głośniki, wręcz przeciwnie. Companion 20 grają całkiem przyjemnie i solidnie, dla niewprawionego ucha powinny być ciekawym doświadczeniem. Po raz kolejny problemem okazuje się cena. Jakość dźwięku odpowiada bardziej głośnikom wycenionym 500-600zł za parę niż takim za 1000zł.




Porównanie

Przyjrzyjmy się konkurencji. Jeśli ktoś szuka najlepszego stosunku jakości dźwięku do ceny, jest wstanie poświęcić więcej miejsca na biurku oraz pogodzić się z utylitarnym i klockowatym wyglądem, wtedy najlepszym wyborem w tym przedziale cenowym są monitory studyjne. Na moim biurku rezyduje para monitorów od JBL, 5 calowe LSR305. Monitory te są znacznie większe od głośników Bose, są też znacznie brzydsze i mniej funkcjonalne, ale nadrabiają to wszystko z nawiązką gdy zaczynają grać muzykę. Instrumenty brzmią naturalnie, bez podbarwień, a umieszczone są na niesamowitej trójwymiarowej scenie dźwiękowej. Bas LSR305 jest znacznie głębszy ze świetnym timingiem i kontrolą. Wszystkie pasma są wyrównane z delikatną emfazą na średnicę, wokale na tych monitorach brzmią wyjątkowo realistycznie i wyraźnie, podobnie talerze perkusyjne. Mamy tutaj znacznie większy zakres dynamiczny i znacznie wyższą głośność maksymalną. Największe braki w przypadku JBL mają miejsce w zakresie funkcjonalności (pokrętła i włączniki z tyłu monitorów). Trzeba pamiętać również o zakupie karty dźwiękowej lub zewnętrznego przetwornika DAC dla maksymalnego efektu (na szczęście nie jest to konieczne). trzeba również pamiętać, że para JBL LSR305 jest ok 200 zł droższa od Bose Companion 20. Jestli taka cena nam nie odpowiada, to można rozważyć propozycje takie jak Tannoy 402, 4 calowe monitory, które są mniejsze od LSR305 o jakaś 1/3 wielkości, ale zachowują większość ich walorów dźwiękowych przy cenie ok 700zł za parę.




Jeśli natomiast nie chcemy zastawiać całego biurka głośnikami, i bardziej zależy nam na wyglądzie i funkcjonalności to mocnym kandydatem powinny być,, niedawno przeze mnie testowane, głośniki Edifier Luna Eclipse. Są podobnej wielkości co Bose, wyglądają bardzo efektownie i lepiej radzą sobie z odtwarzaniem muzyki. Bas jest w nich głębszy i lepiej kontrolowany, wysokie tony są lepszej jakości i mamy w nich lepszy zakres dynamiczny i wyższą maksymalną głośność. Na deser Edifier Luna dorzuca dobrej jakości połączenie Bluetooth, którym możemy odtwarzać muzykę z telefonu lub tabletu bez konieczności podłączania kabla. To wszystko w cenie około 300zł mniej niż Bose Companion 20.





Podsumowanie


Bose Companion 20 to ładne, nieduże, dobrze wykonane głośniki , które zadadzą szyku na niejednym biurku. Niestety potwierdziły one większość stereotypów krążących na temat produktów marki Bose. Mamy tutaj zbyt dużo kompromisów w kwestii jakości dźwięku oraz cenę, która stawia pod znakiem zapytania sens zakupu tych głośników. Gdyby Bose kosztowały w granicach 600-700 zł dużo łatwiej było by mi je polecić, niestety przy cenie ok 1000zł muszę Wam odradzić zakup tych głośników. Jest wiele lepszych propozycji na rynku.



Za:
                +dobra jakość wykonania I ładny wygląd
                +wygodny I przydatny pilot sterowania głośnością
                +duży dzwięk
Przeciw:
                -podbity bumiący bas
                -słabej jakości wysokie tony
                -nienaturalna I nieprecyzyjna średnica         
                -zdecydowanie zbyt drogie



Verdict: 5.5/10

Komentarze